layout by wanilijowa

18.08.2014

Panna W. | Rozdział 7

             Pod zamkniętymi powiekami, widziałam czerwień i oranż, co świadczyło o dość wysokim położeniu słońca na nieboskłonie. Oznaczało to, ze przespałam mniej więcej, cały dzień. Kto wie, czy nie dwa? Jednak, nie miałam z tej sprawy powody do narzekania. Nim otworzyłam oczy, poczułam dziwne ciepło, które szybko zwiększyło temperaturę.
Gardło dalej bolało, ale ból był dość znośny. Wstrząsały mną drobne dreszcze. Otworzyłam delikatnie oczy. Pierwsze, co zobaczyłam, to jego brązowe tęczówki, bardzo blisko mnie. Prawie stykaliśmy się nosami. Czułam na skórze, jego oddech. Uśmiechnął się do mnie. 
- Jak się czujesz? - jego spojrzenie było wypełnione troską, współczuciem i miłością. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w taki sposób na mnie patrzył. - Natalie, powiedz mi, dlaczego? - zapytał Alec, kręcąc głową z dezaprobatą. Lekko wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia - wymamrotałam, zrezygnowanie. Znowu poczułam się słabo, mimochodem przymknęłam powieki.
- O, nie! Jeszcze nie zasypiaj. Najpierw coś zjesz. Potem będziesz mogła spać - powiedział, a ja niechętnie uchyliłam powieki. 
Przełknęłam ślinę, by choć trochę poprawić jakoś mojej mowy, po czym odezwałam się nieco głośniej:
- Nie mam apetytu. Zresztą, nie jestem głodna. Ale dziękuję.
- Nat, nie dziękuj - powiedział, uśmiechnął się do mnie, po czym pomógł podnieść mi się do pozycji siedzącej i podał mi kubek gorącej herbaty. Unosiła się nad nim delikatna, perłowa para.
          Odetchnęłam głęboko, a potem wypiłam długi łyk. Uświadomiłam sobie, że Alec dodał dużo miodu. Piłam ją, aż do momentu, gdy naczynie zrobiło się puste. Oblizałam usta, następnie chłopak zabrał i postawił na szafce, obok łóżka.
- Jak samopoczucie? - zapytał. Przez moment, wydawał się niezwykle zaniepokojony. Jakby, nie patrzeć, ma do tego pełne prawo.
- Nieco lepiej - odpowiedziałam wymijająco. Doskonale wiem, że jeśli powiedziałabym prawdę, byłoby źle.
Nie chcę go nie niepotrzebnie martwić. I tak zrobił dla mnie wszystko, co mógł. Mam jeszcze dołożyć mu problemów? Nigdy w życiu!
          Alec wpatrywał się we mnie, jeszcze przez chwilę. Westchnął z ulgą, po czym odparł:
- Gdybyś czegoś potrzebowała, krzycz.
Uśmiechnęłam się do niego lekko, lecz pulsowanie w głowie, ledwo mi na to pozwalało. Wyszedł pokoju, zamykając za sobą drewniane drzwi. Oparłam głową o ścianę i myślałam o tym, co mogłabym porobić w taki dzień. Słońce ukryło się za chmurami, nie dając nadziei na powrót.
       Moje myśli wybrały kierunek 'Clarissa'. Zrobiło mi się słabo na myśl, że nie mam pojęcia, jak jej pomóc. W jednym momencie, podchodzący do gardła, żołądek i uczucie, że po części to moja wina. Miałam wyrzuty sumienia. Cały czas mówiłam jej, by w końcu wybrała, bo prawdziwa miłość nie zdarza się z dnia na dzień. Żeby tego nie zmarnowała. A spawy potoczyły się inaczej. David, którego Clarissa, tak dobrze znała, całował się z inną. Albo Ashallyn, którego widziała z inną dziewczyną. Jednak, bardzo bym chciała, żeby to sobie wszystko przemyślała i porozmawiała z nimi, choć dobrze wiem, że to nie nastąpi prędko. Nie chcę, żeby przestała wierzyć w miłość. Jej cierpienie przez owe uczucie, jest ostatnią rzeczą, którą bym pragnęła.
          Mój brak wiary w miłość to zupełnie inna rzecz. Zdecydowanie. Oparłam głowę o ramę łóżka i wypuściłam głośno powietrze w akcie bezsilności, po czym skupiłam całą, swoją uwagę na średniej długości paznokci.


     
              Usłyszałam ciche pukanie.
- Alec! Daj mi spać! - wychrypiałam na tyle głośno, ile miałam sił. Po co tu przyszedł? Był niecałe dziesięć minut temu... Znów pukanie. Może to Clary przyszła mnie odwiedzić?
- Clary, jeżeli to ty, to wiedz, że nie chcesz mnie teraz widzieć! - i była to prawda.
Czynność powtórzyła się trzeci raz, aż w końcu niechętnie wstałam i z impetem otworzyłam drzwi. Widok osoby, którą zobaczyłam mnie zaskoczył. Albo jestem poważnie chora, albo mam halucynacje. Oskar?!
Chłopak zszedł mu z twarzy, kiedy mnie zobaczył. Trudno mu się nie dziwić.
- Oskar. Co ty tu, do cholery, robisz? - krzyknęłam.
- Nie cieszysz się, że przyszedłem? - zapytał, ujmująco niepewnie.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?!
- Twoja przyjaciółka podała mi adres - odparł, a ja ściągnęłam brwi. Rozmawiał z Clary?
- Chodzi o Clarissę, tak? - spytałam, a on skinął głową. - Podała ci adres, czy wymusiłeś od niej, by ci podała?
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
- Tak, ma!
- Ale skoro tu jestem, to chyba mnie nie wygonisz, nie? - uśmiechnął się do mnie szelmowsko. Moja dolna warga zniknęła, gdzieś pomiędzy zębami - zawsze przygryzałam wargę, gdy nie wiedziałam, co zrobić. Po chwili, uchyliłam szerzej drzwi, wpuszczając go do pokoju, jednocześnie.
- Mam pytanie - zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Czemu tu przyszedłeś? - usiadłam na łóżku.
- Bo jestem, jak ten cholerny pies i szybko się przywiązuję - zaśmiał się, Oskar, a ja parsknęłam śmiechem.
- A tak na serio? - dopytywałam się. Chciałam wiedzieć!
- Cóż, nie przyszłaś dziś do Studio - ciągnął. - Martwiłem się.
Ściągnęłam brwi. Martwił się o mnie. Czy to coś znaczy? Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam go, przyglądającego się mojemu rysunkowi.
- Sama narysowałaś? - zapytał, podnosząc brwi.
- Uhym - potwierdziłam.
- Wiesz, że sarny nie mają rogów, prawda? - sarna? Serio? Aż tak źle to narysowałam?
- To nie jest sarna - zaśmiałam się pod nosem. - To gazela.
- Ma trochę zakrzywione te rogi - powiedział, przyglądając się baczniej.
- Właśnie, tak to miało wyglądać, kochasiu - uśmiechnęłam się do niego szeroko. Znów udało mi się go zaskoczyć. Wyciągnęłam rękę do papierowego pudełka z chusteczkami higienicznymi i żałośnie wysmarkałam nos. - Wybacz.
- W porządku - powiedział łagodnie. Dalej rozmowa się sama potoczyła. Chciał, bym pomogła mu napisać piosenkę, ale odmówiłam pod pretekstem bólu głowy.
- Co cię doprowadziło do takiego stanu, co? - zapytał, ściągając brwi.
- Przeziębiłam się tylko - wydukałam cicho.
- Ta, bo ci uwierzę - zaoponował.
- Nie wierzysz mi?
- Trochę - odpowiedział smutno, jakby zawiedziony. Zapadła cisza z powodu braku odpowiedzi z mojej strony, jednak Oskar przebrnął przez tę barierę i zapytał, po dłuższej chwili:
- Wiesz, ze możesz mi zaufać, prawda? - spojrzałam na niego z pod rzęs. Kolejne pytanie, które sprawia, że rozdziawiam usta w zdziwieniu, nogi robią się, jak z waty, i nie umiem odpowiedzieć na to, jakże banalne pytanie. Chłopak zaskakuje mnie z każdym dniem, rozmową. Tak, jak jego wizyta. Czy mu ufam? Wystarczało, by proste 'nie wiem' i tylko tyle.
- Jedyną osobą, którą obdarzyłam pełnym zaufaniem jest Clarissa i mój brat. Nikt więcej - wydukałam cicho. - Ale może to się wkrótce zmieni.



          Postanowiłam zadzwonić. Już zaledwie po paru sygnałach, odebrała:
- Halo, Clary?
- Cześć, Nat - przywitała się. - Coś się stało? Pomóc ci w czymś? Mam przyjść do ciebie?
 - Nie, nie. Nic się nie stało. Chciałam tylko pogadać - powiedziałam spokojnym tonem.
- Aaaa... okej. A jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zapytała, jakby nie do końca przekonana.
- Tak. Czuję się już lepiej. A... - trochę się zawahałam. - Jak ty się trzymasz?
- Nat, przestańmy o tym gadać. Jest dobrze. Właśnie szykujemy z Emily, salę na bal. Przyjdziesz, prawda?
- Dobrze, dobrze. Postaram się - zaoponowałam.
- To dobrze. Oskar nie może się doczekać - zaśmiała się. Wywróciłam oczami, choć dobrze wiedziałam, że dziewczyna nie widziałam tego gestu.
- Skąd niby to wiesz, hm?
- Bo chodzi nabuzowany, uśmiechnięty- powiedziała, a ja wiedziałam, że się uśmiechnęła.
- Może ma inny powód. A jak tam przygotowania na bal? - powiedziałam, wymijająco, by tok rozmowy nie wszedł na niechciany temat.
- Dobrze, wieszamy serpentyny. Ale muszę ci się czymś pochwalić - zachichotała.
- Czym? - zapytałam.
- Trevor zdał śpiew i grę na instrumencie! Jeszcze tylko taniec.
- To świetnie! - odparłam. - Jestem tylko ciekawa, jak Ash to zniesie.
- Ale co? Trevora? Nie obchodzi mnie jego zdanie - żachnęła.
- A czy by na pewno, Clary? Uważam, że powinniście wszystko sobie wytłumaczyć - i to była prawda. Powinni wszystko sobie wytłumaczyć! 
- Nie przesadzaj. Już mam dość - wydukała, nieprzyjemnie.
- Ale... - westchnęłam. - No, dobrze. To pogadajmy o... O czym mogłybyśmy pogadać?
- Nie wiem - zaśmiała się. - Jak tam zdrowie?
- W porządku - zachichotałam.
- Emily pozdrawia.
- Nawzajem.
- Jak tam Alec?
- Trzyma się dobrze - zaśmiałam się, a dziewczyna mi zawtórowała. 
- A masz już sukienkę? Dla... Oskara? - zapytała.
- Nie, nie mam - zachichotać. - I chyba bez Twojej pomocy nie znajdę.
- Pomogę ci, mów, kiedy mam przybyć.
- Sama nie wiem. Masz czas jutro? A ty już masz?
- Ja założę sukienkę od mamy... Mam, mam czas - rzekła.
- Twoja mama zawsze miała fajną stylówę - odparłam.
- No, racja, racja - zaoponowała, po chwili usłyszałam krzyk Gregora: 
- A co to za obijanie?! I to jeszcze rozmowa przez telefon?!
- Chyba muszę kończyć - powiedziała szybko, Clary. Pożegnałam się. Oprócz godziny dziewiętnastej trzydzieści dwa, moje oczy zarejestrowały wiadomość tekstową, od nikogo innego, jak Oskara. Ziewnęłam przeciągle i nie zastanawiając się wiele, nacisnęłam ''Pokaż''.
Słodkich snów, księżniczko. Oskar. 
         Powinnam się cieszyć. A, wcale tak nie jest. Nie chcę tego. Nie chcę jego bliskości, choć moja druga część osobowości mówi ''pewnie, że chcesz!''. Odłożyłam telefon i padłam plackiem na łóżko.


[nie, no! możecie już klaskać! ostatnie zdanie jest, wręcz idealne! nie, nie jestem z tego zadowolona. to chyba najgorszy rozdział, jaki napisałam. może to z braku weny, czy chęci. nie wiem.]

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział :*
    Gazela Best. Sama rysuję nie lepiej. Wszyscy mi każą iść do szkoły artystycznej, gdy ja właśnie gazeli nie umiem rysować... Po trochu nawet nie wiem, jak wygląda :P Początek fajny. Poetycko ♥ Me gusta.
    Ale i tak najfajniejszy jest gif z Oskarkiem. No aż się wyszczerzyłam do komputera.
    Nieżywa Natalie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty sobie ze mnie walisz żarty! Dopiero teraz widzę, że dodałaś rozdział! Ja ci tam wszystko na czacie opisywałam, że mi się podoba, bla, bla, bla, idealnie etc. etc....
    Czy mogę coś jeszcze dodać? Nie, bo nie umiem za chole*ę pisać komentarzy. ;* Ale i tak musisz wiedzieć, że rozdział bardzo mi się podoba i nie widzę sensu znowu ci mówić, jak bardzo cię ubóstwiam i kocham twój styl pisania. :)
    Pozdrawiam i trzymaj się ciepło. ;D
    xox,
    Vielet ♥

    OdpowiedzUsuń