layout by wanilijowa

18.08.2014

karoluś. | Rozdział 1

- Złotko, wychodzimy. - rzuciła niechętnie moja matka, po czym musnęła mój polik brudząc przy tym go swoją czerwoną jak krew, szminką.
- Będziemy jutro, idziemy na noc do przyjaciół. Rozumiesz, chcemy spędzić trochę czasu z twoją mamą, a tobie nie chcemy robić kłopotów. - dodał ojciec, uśmiechając się sztucznie. - Ty też możesz kogoś zaprosić.
- Niby kogo? Moją babcię? - prychnąłem rozczarowany ich postawą, po czym westchnąłem głośno wyrażając przy tym swoje niezadowolenie. - Nie wiem czy zauważyliście to przez te szesnaście lat, ale to przez was nie mam przyjaciół. Wychodźcie już, bo i tak nie obchodzi was moje zdanie.
- Kochanie... - udając zatroskaną matkę, kobieta podeszła do mnie i pogłaskała mnie po włosach. - A państwo Smith? Przecież oni mają syna w twoim wieku.
Westchnąłem. Wróćmy do przeszłości.
Miałem dwanaście lat. Moi rodzice aktualnie byli w pracy, a po mnie miała przyjść opiekunka, jakbym nie umiał sam sobie poradzić z chodzeniem po domu. Gdy w końcu przyszła, zresztą spóźniona o godzinę, zapowiedziała, że zaprowadzi mnie do państwa Smith. Zgodziłem się nie chcąc kłócić się ze starą babcią, i łapiąc ją niechętnie za rękę, wyszliśmy z domu. Zgodnie z obietnicą doszliśmy do domu naszych sąsiadów. Tych diabłów.
- O, kochanie! - uśmiechnęła się nieszczerze jakaś kobieta, po czym cmoknęła mój policzek mrucząc coś niemiłego pod nosem. - Dzisiaj pobawisz się z Alexandrem, dobrze? Jest w twoim wieku. Na pewno się dogadacie.
W tym momencie zostałem zaprowadzony wzrokiem do pokoju tego całego Alexandra, gdzie ujrzałem jakiegoś przylizanego chłoptasia bawiącego się lalkami. Miałem ochotę zwrócić swoje śniadanie.
- Ty jesteś Rob? - zwrócił się do mnie, a ja kiwnąłem głową. Wstał, podszedł do mnie i westchnął. - Zaraz ci podam rękę, tylko czekaj chwilę, muszę umyć ręce. Nie wiadomo, jakie zarazki kryją się na tych lalkach, a przecież nie chcę cię zarazić.
Wzdrygnąłem się na myśl o tym wydarzeniu. Widziałem go jedyny raz w życiu, bo po tym dniu opiekunka odeszła mówiąc coś o niewychowanym bachorze, i wtedy moi rodzice zgodzili się, żebym zostawał sam w domu. Są milionerami, więc po co martwić się dzieckiem, prawda?
Idźcie już, macie ważniejsze rzeczy. Ja poszukam sobie normalnych przyjaciół, a nie takich, na których widok mi się robi niedobrze. - powiedziałem stanowczo nie patrząc nawet na tą dwójkę, jednak po chwili usłyszałem tylko głośne westchnięcie mamy i trzaśnięcie drzwiami. Usiadłem na kanapie bezwiednie. Denerwujące było to, że nie miałem przyjaciół, że rodzice zawsze mnie zostawiali, i że nigdy się mną nie opiekowali. Ale dzisiaj czas to nadrobić.

Wziąłem głęboki oddech przekraczając próg muzycznej szkoły. Wszyscy tańczyli, śpiewali, grali... A ja nie umiałem nic, jednak musiałem spróbować, żeby dowiedzieć się, co to porażka. Muszę. Innego wyjścia przecież nie ma.
- Przepraszam... - zagadnąłem jednego z uczniów, który z niechęcią odsunął się od dziewczyny, którą jeszcze chwilę temu niemalże pożerał wzrokiem. - Wiesz może, gdzie mogę się dowiedzieć co nieco o zdawaniu do tej szkoły?
- Jasne. To tutaj jest dyrektor Pablo. - wskazał na pokój nauczycielski. Uśmiechnąłem się delikatnie i gestem głowy podziękowałem mu. Wszedłem do pomieszczenia pukając przed tym. Jakiś półłysy mężczyzna kłócił się z jakiś nauczycielem, który miał bujne włosy, i wszystkie kartki, które trzymał w dłoni, porozwalały mu się na wszystkie strony. W pokoju również był inny mężczyzna, który rozmawiał z jakąś kobietą, o tym, że to niemożliwe, że bez przerwy opuszcza lekcje. Ta jednak odpowiadała, że ma większe problemy, których on nie umie zrozumieć. Nie jestem pewien, czy nie usłyszeli mojego pukania, czy po prostu nie zainteresowali się tym.
- Dzień dobry. - kaszlnąłem cicho, a cztery pary oczu zwróciły się na mnie.
- Może byś zapukał łaskawie, co? - spytał z pogardą prawie łysy facet, a ja zrobiłem krok w przód.
- Pukałem, jednak widać, że państwo chyba nie usłyszeli. - odpowiedziałem spokojnie nie chcąc być niegrzeczny.
- Spokojnie, spokojnie. - machnął ręką nauczyciel, który przed chwilą rozmawiał z tą wysoką blondynką. Wyszedł ze mną na korytarz nie chcąc jakichkolwiek problemów ze strony kadry nauczycielskiej. - Mam na imię Pablo, jestem tu dyrektorem. Masz może jakiś problem? Jak masz na imię?
- R... Rob. - zająknąłem się patrząc na niego ze strachem w oczach. - Chciałbym się zapisać do tej szkoły. Jest taka możliwość?
- Oczywiście, że jest. - zaśmiał się cicho Pablo, po czym położył dłonie na swoich biodrach. - Musisz przejść egzamin, ale dobrze, że przyszedłeś w porę, bo egzaminy są akurat dzisiaj. Dopiszę cię do listy, ale nie odchodź daleko. Bądź przed salą taneczną, to tutaj. - wskazał ruchem ręki i odszedł.

Kilka dni później okazało się, że udało mi się zdać ten nieszczęsny egzamin. Co prawda, nauczyciel tańca, Gregorio, mnie oblał, jednak Pablo mnie zapewnił, że on wszystkich oblewa, i pozwolił mi uczęszczać do szkoły. Dał mi plan lekcji, po czym odszedł pozostawiając mnie z miłym uczuciem w środku. Nigdy nie sądziłem, że mogę mieć coś wspólnego z muzyką, a jednak. Czułem się tutaj, jak w domu, którego nigdy nie miałem. Czułem, że jestem przez wszystkich akceptowany, co wywoływało natychmiastowy uśmiech na mojej twarzy.
- Perkins, do klasy! - zawołał Hernandez, a ja zdziwiony wskazałem dłonią na siebie, i spojrzałem na mężczyznę zdziwiony. - Tak, to pana wołam, co w tym dziwnego?
Ten jego głos był pełny złośliwości i pogardy, aż odechciało mi się chodzić do tej szkoły, ale tyle lat zaczynałem coś i kończyłem bez żadnych konsekwencji, więc muszę tutaj dać radę.
- Ja zaczynam zajęcia dopiero od jutra... - podrapałem się po głowie nie wiedząc, co mogę jeszcze powiedzieć, bo po minie nauczyciela widać było, że mu to nie wystarczyło. - Poza tym, muszę już iść do domu.
- Dobra, dzisiaj masz farta, ale jak jutro się spóźnisz, masz przechlapane! - mówiąc to, trzasnął drzwi do sali tanecznej. Odetchnąłem z ulgą.

W tej chwili powinienem pozwiedzać studio, ale moje nogi same wędrowały to pobliskiego boiska. Było bardzo duże, jednak ku mojemu zdziwieniu, stała tam tylko jedna osoba, i nie była ona mojej płci. Kopała piłkę przygnębiona, a niedaleko na murku siedział jakiś blondyn, również smutny, śpiewał coś pod nosem. Wszedłem na boisko, i szykowałem się na kolejną porażkę, jaką jest piłka nożna. Jak na razie te porażki wychodziły mi wyjątkowo dobrze, czy mam na sobie jakąś miłą klątwę?
- Dlaczego jesteś tu sama? - zapytałem, a ta podniosła głowę. Widać było, że ktoś ją wystawił, jednak nie znałem dokładnego przebiegu sytuacji.
- Nieważne. - burknęła, a ja stanąłem na przeciwko niej, po czym uniosłem jej podbródek go góry. Czułem na sobie mordercze spojrzenie blondyna. Obserwował nas niby z dyskrecją, jednak ja wszystko widziałem.
- Mam na imię Rob. A Ty jesteś... - na nadgarstku zauważyłem kolorową bransoletkę z jej imieniem. - Emily, tak?
Pokiwała głową. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym spojrzałem na piłkę, a po chwili w jej oczy. Od razu wpadła mi w oko. Miałem ochotę powiedzieć coś miłego, jednak nagle do akcji wskoczył On.
- Cześć, a ja jestem Drake, i nie mam ochoty, żebyś czepiał się mojej dziewczyny.
- Dziewczyny?! - oboje z Lily byliśmy zdziwieni jego słowami.
- Emm... - zająknął się Drake, po czym podrapał się po głowie. - To znaczy przyjaciółki. Jak ją zranisz, to po tobie, koleś.
- Yhym, jasne... - szepnąłem pod nosem, ale Emily nie słuchała naszej dalszej rozmowy, tylko kopała piłkę. Sama. - Może zagramy we trójkę w piłkę nożną?
Trochę się naczekałem na tą odpowiedź. Ta dwójka spojrzała na siebie, ale po chwili od razu prychnęli niezadowoleni.
- Nie mam cza... - zaczął, jednak blondynka mu przerwała.
- Możemy pograć we dwójkę. Drake chyba nie znajdzie czasu, nigdy. - odsunęła się od chłopaka, po czym weszła na środek boiska i zaczęła na mnie czekać.
- Nie odbierzesz mi jej, jasne? - spojrzał na mnie morderczym wzrokiem Collins, a ja zaśmiałem się cicho.
- Zobaczy się.


[Rozdział chciałabym dedykować wszystkim, którzy dotarli do końca. Jesteście wszystkomogący!]

6 komentarzy:

  1. czy mogę też zaliczać się do osób, którym dedykujesz ten rozdział?
    podoba mi się, że w zasadzie wszystko jest jasne i nic nie jest.
    Rob to syn bogatych rodziców, izolowany, taka Violetta, tylko że wersja męska - czy to dobrze to interpretuję?

    urzekł mnie wątek Emily&Rob&Drake. już sobie wyobrażam ich, jako największych wrogów. choć może jednak się polubią. i będzie git!
    tak, wiem, wiem. za dużo sielanki.

    czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie to interpretujesz, haha. :) Myślę, że się polubią, ale w sumie to nie wiem, co mi jeszcze przyjdzie do tej małej główki. Dziękuję za miłe słowa.
      Karola. ♥

      Usuń
  2. Mam bana. Bana od ucha do ucha i jeszcze szerzej.
    Nie dość, że wspaniała pisarka, to jeszcze wspaniały chłopak xD
    Coś tak czułam, że to będzie Genialne i się nie myliłam. Jak często zazwyczaj.
    Oho! Coś nam się trójkąciki robią. Inwazja trójkącików.
    Że niby Drake wystawił Em, tak? Bo głupia jestem. Ta sądzi, że została wystawiona, ten siedzi na murku. Najlepiej plecami do niej i nic nie przeczuwając oboje uważają, że zostają wystawieni :D

    ". Czułem się tutaj, jak w domu, którego nigdy nie miałem. Czułem, że jestem przez wszystkich akceptowany, co wywoływało natychmiastowy uśmiech na mojej twarzy. (...)
    Ten jego głos był pełny złośliwości i pogardy, aż odechciało mi się chodzić do tej szkoły..." - No jak baba. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Drake wystawił Emily :) Dziękuję.
      Karola. ♥

      Usuń
  3. Jestem Wszechmogąca! Oz Wszechmogący! Nie, znowu coś pochrzaniłam... :/

    Musisz wiedzieć, że rozdział mnie wciągnął i przeczytałam go jednym tchem. Tak długo na niego czekałam i wreszcie jest! Co za radość nieokiełznana!

    A przechodząc do samego rozdziału... Wszystko moim zdaniem było bardzo dopracowane, widać, że wszystko sobie zaplanowałaś. Lubię twój styl pisania i lubię Roba. Można powiedzieć, że czarny charakter, a oni są najlepsi! <3 Mam nadzieję, że jednak Rob nie rozwali Demily ;_; Ale ciekawie, że będzie miała dwóch amantów, nasza kochana Lily ;3

    Dzisiaj naprawdę piszę bardzo króciutko. Przepraszam. Następnym razem napiszę komentarz, który będzie miał więcej ładu i składu oraz sensu, i taki dłuższy!

    Pozdrawiam i życzę dużooo weny! A po za tym już wymyślam parring Rob x Emily... Romily? Remily?
    xoxo,
    Vielet ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) Ja też niedługo Ci coś napiszę, wybacz, ale po prostu blogger chyba dzisiaj mnie znielubił. Nie twórz, tej pary nie będzie, wątpię, żeby Drake na to pozwolił. :D
      Karola. ♥

      Usuń