layout by wanilijowa

18.08.2014

Ladies Freeman | Rozdział 6

         
                                      Przychodzi czas w życiu człowieka, kiedy musi zmierzyć się z czymś tak strasznym, po czym czuje, że nigdy nie będzie taki sam. Tak jakby coś mrocznego opadło, kradnąc każdą drobinę szczęścia, którą kiedykolwiek czułeś, i jedyne, do czego jesteś zdolny, to patrzeć i czuć, wiedząc, że bez względu na to, co w życiu zrobiłeś, nigdy nie będziesz w stanie tego odzyskać.
                                                     Bycie aktorem nie jest łatwe, ale bycie Z aktorem bywa jeszcze trudniejsze. Ciągła nieobecność, przejmująca tęsknota w momentach, kiedy była daleko od niego na planie filmowym, i ta nieznośna myśl o otaczających ją mężczyznach, które nie raz musiała zgodnie ze scenariuszem dotykać, całować, wyznawać miłość, czy się z nimi kochać.A pomyśleć, że zanim została znaną na całym świecie osobą, była nic nie wartą, nic nieznaczącą dziewczyną, noszącą obdarte ciuchy, zazwyczaj tłuste włosy, grube okulary i noszącą skarpetki do sandałów, czy szpilek. No i jeszcze te kilka kilogramów więcej, niż było trzeba. Dla niektórych dziewczyn samo przebywanie z nią w ubikacji było horrorem. A teraz?
Teraz nikt nie ma odwagi wypominać jej, że jest sierotą, czy to, że gdy tylko nadarzyła się okazja, Oroa postanowiła rzucić naukę w Stud!u, żeby „oddać się karierze”. Po całej aferze na chwile słuch i ślad o niej zaginął. A potem się zerwała ze smyczy. Nikt nie patrzył na to, że jest poszukiwana, że w związku z tym, że przebywa w domu dziecka, to ucieka zawsze, gdy opiekunowie znajdą się na tyle daleko, żeby zdążyła wskoczyć przez okno i dać nogę schodami przeciw pożarowymi. Reżyserzy „Violetty”, „Zielonej Mili”, „Problemów pani Jankes”, „Romea i Julii” (wersja z Leonardem), czy „Czasem słońce, czasem deszcz” – byli zachwyceni i wręcz gryźli się o współpracę. Aktorka, tancerka i modelka z wyboru, śpiewaczka z przypadku.
Nieznana pozostaje liczba ich „niby partnerów” w jednym wywiadzie podaje ich około setki,l za dwa tygodnie w Live-Show dochodzi do wniosku, że było ich ledwie trzydziestu.Epoką paleolitu pozostaje imię pierwszego lowelasa dziewczyny. Naparstek wie, że był to niejaki Tennant.
Miła, towarzyska, pomocna, przyjazna. Takie zdanie mają o niej wszyscy, którzy jej nie znają. Ale jak to mówią, „Jak chcesz poznać prawdziwą historię - musisz czytać pomiędzy wersami”. A tylko nieliczni wiedzą, jaka Oroa jest naprawdę.
                                                    Reakcje uczniów na widok Rity przerażają mnie dogłębnie. Wszyscy do niej podchodzą, witają, jak starą, dobrą przyjaciółkę. Zadają dziesiątki razy to samo pytanie, by spróbować znaleźć się w jej łaskach, wciskają jej kremy, podręczniki, śniadania. A wszystko po to, by zdobyć ten cholerny autograf lub nieudane selfie. Dziewczyny macają jej ubrania, suną palcami po jej karmelowych włosach.Zostawiłem dziewczynę samą. Miałem dość patrzenia na jej wiernych od zawsze fanów. Niezmiernie mnie to muliło. Na dodatek laska z uniesioną głową i dumnym uśmiechem odpowiadała na niektóre pytania. Wiadomo, ignorowała te najdurniejsze.
Przebywałem w sali od muzyki. W ogóle, dziwnie się czujesz przebywając w tym pomieszczeniu. Dziwna energia sprawia, że zapominasz o wszystkich problemach i chce ci się po prostu krzyczeć, [śpiewać] uderzając w klawisze keyboardu, szarpiąc za strony gitary, albo waląc pałeczkami w perkusję. Dziwne było to uczucie, kiedy docierało do ciebie, że stoisz w najnowocześniejszej szkole muzycznej. Neonowe ściany, zazwyczaj rażący kolor. Wszędzie neonowe trójkąciki, kółka, albo również odbitki instrumentów, jakby wyznaczające miejsca, gdzie ktoś ma odwiesić „prawdziwy sprzęt”.Za niecałe dziesięć minut miała się niby zacząć lekcja z Beto. Mieliśmy dziś zaprezentować Bluzwisa. Ciekawe jest to, że nie zrobiliśmy ani jednej próby. No i jeszcze ta piosenka dla Pablo… Clarissa… Wbiłem wzrok w ziemię.

No existe nada que me dé
ni la mitad de todo lo que tú me das
Cuando descubres mi mirada
No cambiaria ni loco tu sonrisa,
Por todo el mundo
Por nada de nada


                        Szarpałem za strony gitary ozdobionymi różnymi naklejkami rozmiaru XXL. Za dużo tego wszystkiego. W prostych sytuacjach chciałoby się uciekać. Przeważnie chce się, żeby każda sytuacja skończyła się jak najprędzej, każda, która zwiera jakiekolwiek napięcie. A ponieważ sytuacji bez napięcia u mnie w ogóle nie ma, więc uciekać chce się zawsze, żeby już zawsze było po wszystkim i żeby już nic się nie działo.
Nawet nie zauważyłem, kiedy do mojego głosu dołączyło akompaniowanie drugiego, którego niekoniecznie chciałem dziś usłyszeć.
Que ya eres todo, todo lo que quiero yo
y todo lo que pido a Dios
Te esperaría aquí con paciencia
No cambiaría un minuto tu presencia,
Por todo el mundo
Por nada de nada
                                                    - Skąd znam tą piosenkę? – spytałem się dziewczyny, ciężko wzdychając. Odłożyłem gitarę na podłogę, ustawiając ją niechlujnie na stojaku i ponownie skupiając uwagę na dziewczynie, założyłem ręce, patrząc na nią z wyższością.                                                    - Nie pamiętasz? – Zapytała przesłodzonym głosem, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. Nie, gram debila. A jeszcze (i niestety) nie jest wbrew prawu być idiotą.- Zapewne mam do ciebie numer telefonu sprzed roku (czyli blisko dwa tysiące kart do tyłu) – westchnąłem - odpowiada mi poczta głosowa, w internecie są z tyłka wzięte informacje, myślałem, że poszedłem w cholerę, a ty się mnie pytasz, dlaczego do ciebie nie zadzwoniłem? – Prychnąłem, pragnąc jak najszybciej uniknąć któregokolwiek z jej przesłodzonych tematów i przeprosin. Zacisnąłem zęby.
  - Tak, chcę wiedzieć, dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś.
  - ...Jesteś idiotką. – skwitowałem rozbawiony, ale i poważny, patrząc na zbierających się uczniów, którzy albo się na nas gapili, albo jakby nigdy nic, zastanawiali się nad wejściem do klasy.
  - To dlatego do mnie nie zadzwoniłeś? Bo jestem idiotką?! – oho. Nasza królowa zaczyna się denerwować. Machnąłem ręką i niechętnie, oraz po wielu próbach, wstałem z krzesełka. Wsadzając ręce do kieszeni próbowałem namierzyć Oskara, czy Drakea. Podszedłem do dużego okna, nie zwracając uwagi na stojące tłumy. Piękny teatrzyk. Rita odgarnęła swoją grzywę do tyłu. Już po chwili poczułem jej wbijające się w ramię tipsy. – Zmieniłam się, Tennant. – Szepnęła.
  - Zapomniałaś mojego imienia, że ciągle słyszę, jak mam na nazwisko? – Warknąłem, strzepując jej rękę z ramienia.
  - No dobrze, dobrze. Zapraszam do środka! – przerwał na drący się w niebogłosy Beto, który z głośnym hukiem wszedł do środka, konsumując Oreo. – Trzeba zadzwonić do Alexego, kupić ciasteczka i bieliznę – wpatrywaliśmy się w niego, stojąc w lekkim rozkroku, naprzeciw siebie trzymając się za ramiona próbowaliśmy zrozumieć przekaz – no i zorganizować domówkę. – Rita zamrugała kilka razy.
                                                      - … Beto! – wrzasnęła głośno, odpychając mnie do tyłu. Nauczyciel podskoczył, a ona w tym samym czasie rzuciła mu się w ramiona.
  - Jakaś ty duża! – zachwycał się nauczyciel, który zapewne za nic w świecie nie wiedział, kto raczył się do niego przytulić, ale właśnie w związku z tym, że ktoś się do niego przytulił, postanowił być w temacie… A może to tylko ja chciałem, żeby nikt jej nie pamiętał. – Jaka śliczna!
  - Co tam słychać u mojego ulubionego zwariowanego nauczyciela? – spytała, gdy tylko miała możliwość już się odsunąć. Wyszczerzyła swoje idealnie wybielone zęby, a w jej oczach jakby łzy radości. Oczywiście. Ty swoje, Beto swoje.
  - Antonio będzie mega szczęśliwy! – nagle Beto ponownie uniósł w górę zaskoczoną Ritę, która tylko zdążyła pisnąć, szczęśliwa. Znów zrobili piruet. – Pablo cię nie pozna, a Gregorio wyrwie sobie resztę włosów! – Mina Rity bezcenna. Przez moment śmiałem twierdzić, że warto było ją spotkać dla tej miny. W końcu na dobre postanowił postawić dziewczynę na grunt. Ta się delikatnie zatoczyła. – Zdajesz do Stud!a, kochana?! – Wyszczerzony złapał dziewczynę za ręce i zaczął nią trząść. Rozbawiony nawet nie próbowałem interweniować, póki ktoś mnie nie wyrwał z transu. Spojrzałem z nienawiścią na nauczyciela, chęcią mordu.
  - To jeszcze przyjmujecie!? – ożywiła się. Stojąc kilka kroków od Benuveta, wygięła się w jego stronę, oblizała usta i ponownie założyła ten sam kosmyk za ucho. Milcz, Beto! MILCZ!
  - Ciebie to przyjmiemy zawsze z otwartymi ramionami. Zawsze, wszędzie i o każdej porze! – potem nastała kilkusekundowa cisza. Po tych kilku sekundach profesor ostatni raz wrzasnął i przycisnął ciało Oroy do siebie.
Potem nastał czas pożegnań.
Do sali wszedł Kentin, Armin, Verdas i Asil. Nie zwracali na nas uwagi. Przekomarzali się we własnym gronie.
  - Naprawdę nie mogę zostać!? – zawyła Rita, z łzami w oczach. Beto zrobił minę szczeniaka, siłując się z Ritą, która również postanowiła „wykorzystać ten trick”. – Betooo.. – Przeciągnęła jego imię, garbiąc się nieznacznie.
  - Idź się zapytać Pabla… Ja… Ja… Ja muszę iść po bieliznę! – krzyknął, po czym wręcz wyrzucił Oroę za drzwi, zderzając ją przy tym z wchodzącą Jackson i Price. 

[♪] Nie wiem, kim byłeś w tym marzeniu
Spróbuj na jawie zbudzić mnie
JA udowodnię, że się zmienię
Nie zawiodę cię.
Zawołaj znów mnie!

Daj do zdobycia wyższe cele
Trudne zadania drogi złe
Ja mogę zostać bohaterem
Nie zatrzymasz mnie.
Zawołaj znów mnie!

Daj mi pokonać większe progi
Na barykady dostać się
Ześlij mi wojnę - lecz bez wrogów.
Nie zostawiaj mnie!
Zawołaj znów mnie!
                                                  - Nawet nie było źle… - Westchnęła Kelsey.
  - Oj, proszę cię! – nie trzeba zgadywać, komu wiecznie coś nie pasowało. – Jesteście jak banda niełopów! Co ja gadam!? – Właśnie, Caverra. Co ty pierniczysz. – Wy jesteście jełopami! Jesteście nikim! Nawet w piosence zgrać się nie umiecie! – bądź co bądź, miała laska rację. Wyszło nam… Źle. A słodzenie i próbowanie poprawienia nam nastroju przez Beto nie poprawiało naszej oceny. – Banda palantów, którzy chcą zostać piosenkarzami. Wy się nawet na czyszczenie ulic nie nadajecie! Już mój pies szczeka od was lepiej…. I wie… Kiedy ma zaszczekać! – Gestykulowała rękoma.
  - Dobra, miśka! – krzyknął wkurzony Collinns – Bo ci się jeszcze zmarszczki porobią!
Przewróciłem oczami. Chcąc nie chcąc, wzrokiem błądziłem po uczniach, wypatrując w tłumie Oroy. Dziwne to było. Aż przez chwile mi się zrobiło jej żal, ale skorygowałem się jeszcze szybciej, niż o tym pomyślałem.                                                    Szedłem na umówione spotkanie z Clarissą. Mieliśmy zacząć jakoś pisać tą piosenkę dla Galindy. Szperając w aplikacjach smartfona dążyłem przed siebie. Nie wiem kto, nie wiem, co, ale coś podkusiło mnie, by na chwilę oderwać się od ekranu.
Przede mną rozdwojenie, wręcz skrzyżowanie. Już miałem wychodzić ze Studia, kiedy zauważyłem dobrze znany mi materiał sukienki, nerwowo podrygujący na boki.
Zwolniłem tempo i stanąłem przy ścianie, napierając na nią plecami. Przesunąłem się do granic możliwości i niezauważalności, bo przecież chciało się coś usłyszeć w tym gwarze.
  - Ta laska mi się nie podoba. – Słyszę podniesiony głos Jackson.
  - No to się z nią nie zadawaj. – Oczywiście nikt inny, niż Price. – Też masz problem. – Prychnęła.
  - Kto to w ogóle jest? – Warknęła, jakby gestykulując rękoma.
  - Mnie się pytasz? – Price najwyraźniej nudziła ta rozmowa. Podejrzewam, że w tej chwili mogłaby tak, jak Caverra: piłować paznokcie.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Pani Jackson zazdrosna? No kto by pomyślał. Otrzepałem się i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku wyjścia. Niby to kątem oka, zupełnie przez przypadek ją zauważyłem.
  - Restauracja, Jackson! – krzyknąłem, odwracając się. – Za dziesięć minut. – Zdążyłem zauważyć, jak wpatruje się we mnie morderczym wzrokiem. Parsknąłem tylko cicho i biegiem ruszyłem do wyjścia, gdzie czekał na mnie Wojownik0#3. [Alexy]
                                                     Jak się z nią umówiłem, tak przyszła. Ale wydawała się jakaś inna. Przybita, zdołowana. Spojrzałem na nią znad menu, które przeglądałem, stukając nim o stół. Niedbale rzuciła puszystą torebkę na stolik i wręcz opadła na krzesło. Siedzieliśmy przez chwile w ciszy.
 - Chcę to jak najszybciej skończyć – warknęła, zakładając ręce. Mi się zdaje, czy ostatkami sił powstrzymywała się od płaczu? Mniejsza. Pomyślałem, że jak najpierw się czegoś napije, czy odczekamy te dziesięć minut, to niebo na głowę nie spadnie, a dziewczyna być może się uspokoi… Nie przy mnie.
  - Wyglądasz, jakbyś straciła swojego najlepszego przyjaciela, księżniczko. – westchnąłem, na co Jackson gwałtownie na mnie spojrzała. Skoczyłaby na mnie, gdyby nie kilka faktów. Ponownie westchnąwszy, sięgnąłem po chusteczki. Podałem paczce dziewczynie, ale ta tylko podziękowała przecząc głową. A niech płacze. W ogóle, nie widać jej oczu. Zakryła je gruba warstwa słonych łez, które jeszcze dziwnym trafem nie raczyły spłynąć po policzku.
                                                      - Zaśpiewaj.

  - Co?! – wzburzyła się. Mina bezcenna. Zaśmiałem się tylko cicho. Clarissa z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej blada. Zacisnęła usta i zaprzeczyła głową, wpatrując się we mnie, jak w wariata, z szeroko otworzonymi paczałkami.
  - Normalnie, zaśpiewaj, proszę. – spojrzałem na nią z miną zbitego psa. Przez chwilę się we mnie wpatrywała. Cholera, a już miała się dać przekonać.
  - Moja odpowiedź brzmi: nie - podkreśliła zakładając ręce. - Niby jaką piosenkę, co? I serio? Tutaj? Przy. Ludziach. Nigdy! Nie, nie, nie! – dorzuciła przecząc szybko głową i spoglądając na ludzi siedzących przy swoich stolikach, rozbawionych i zatopionych we własnych sprawach. Wywróciłem oczami.
  - Chcesz być piosenkarką, a nie możesz nawet zaśpiewać piosenki w miejscu publicznym - szepnąłem sam do siebie, ale na tyle głośno, by usłyszała. - "Universo". – Rzuciłem. Chwilę zastanawiała się, co ma mi odpowiedzieć. -Nie dla mnie, dla siebie – Dodałem.
  - No dobra... - rzuciła z niechęcią, unosząc ręce do góry i wolno je opuszczając. Rozpromieniłem się. Czyli to jeszcze jest mit do obalenia, że mężczyzna nie ma już żadnej władzy nad płcią brzydką.
                                                    Chwyciłem ją za rękę, i pociągnąłem na scenę.
                                                    Kiedy tylko skończyła śpiewać, emanowała z niej niesamowita energia. Nie mogła przestać się szczerzyć, wpatrując się w klientów, którzy z uznaniem biją jej brawo. Drżącymi rękoma nadal ściskała mikrofon. Ciężko i nierówno oddychała. Zaśmiałem się cicho. Podszedłem do niej i delikatnie wyciągnąłem z jej rąk mikrofon. Odłożyłem go na miejsce. Clarissa nadal będąc „naładowana”, nie wiedząc, co zrobić, rzuciła mi się w ramiona.
Nieco zaskoczony stałem przez chwilę w bez ruchu, słuchając, jak owacje zamiast cichnąć, robią się coraz głośniejsze. Po kilku sekundach, gdy zdołałem odzyskać cząstki trzeźwego umysłu, niepewnie i delikatnie objąłem dziewczynę.
                                                     Sielanka nie trwała długo, ponieważ już po krótszej chwili musiałem dziewczynę od siebie odsunąć.
Ta spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc… Zrozumiała, kiedy się odwróciła. No i nagle cała ta pozytywna energia gdzieś wyparowała. Clara, która jeszcze stała na palcach, opierając się o mój tors, odepchnęła się ode mnie i stanęła „normalnie”, ostatni raz dając ukłon przed publicznością.
  - Ślicznie śpiewasz! – pisnęła szczęśliwa Rita, kiedy zeszliśmy już ze sceny. Ni stąd, ni zowąd, przycisnęła do siebie zaskoczoną i równie mocno zdezorientowaną Jackson. Zamrugałem. Tennant, ogarnij, bo ta gierka z pewnością nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Odsunęła od siebie dziewczynę.
  - D-dzięki. – wydukała Clarissa, odgarniając włosy do tyłu. – Ma się ten talent. – Machnęła ręką rozbawiona. Zaraz zawtórowała jej śmiechem Oroa.

  - Od dawna uczysz się w Stud!u? Nie pamiętam cię! – I tak dalej, i tak dalej. Z cholernym uczuciem w żołądku obserwowałem, jak Rita próbuje zaprzyjaźnić się z Clarissą, a ta bezwiednie daje jej to, co chciała. A czego chciała? Nie wiem. Ale trzeba to zakończyć. Nikt nie będzie maszerował do celu po trupach. Ja nie mogę, to nie może Oroa.
                                                      - Mam wrażenie, że twoja dziewczyna mnie nie lubi, Ash… - Powiedziała poważnie, gdy szliśmy do domu. Było zimno, grubo po dwudziestej pierwszej, więc szliśmy pod rękę. Niby nic dla mnie nie znaczy, ale już nie jeden pijak się za nią odwracał. Nie, żebym czuł się zazdrosny… Parsknąłem. Zazdrosny o pijaka. Już widzę te nagłówki.
  - A ma powody? – Westchnąłem, ignorując fakt, że nazwała ją moją dziewczyną. Zrobiła to tylko po to, by mi dogryźć i tyle., pokazać, jak się stoczyłem. jednak zaraz tego pożałowałem, czując, jak tipsy ponownie wbijają mi się w rękaw katany.



 [Nuda, nuda, przesłodzone, brak pomysłu, mnóstwo pomysłów.  Z dedykacją dla Was wszystkich ♥
* Piosenka - Por todo el mundo, por nada de nada: Marco Di Mauro]

3 komentarze:

  1. ''PLUUUCIE GUMMMYYY! JAAA UDOWODNIĘ, ŻE SIĘ ZMIENIĘ. NIE ZAWIODĘ CIĘĘĘĘĘ! ZAWOŁAAAJ ZNÓW MNIE!''
    ach, zakochałam się, no!

    a weź idź w ogóle. przesłodzony... przesłodzona może herbata, albo relacja między Ade, i Ashem.
    rozdział mi się bardzo podoba. Beto i belizna tylko spotęgowały mój dobry humor, z samego rana.
    i jeszcze Rita, która chciała się zaprzyjaźnić z Clarissą... wybacz, że to powiem, ale na pierwszy rzut oka widać, że Rita to suka.

    o mój boże. zazdrosna Clary. ZAZDROSNA CLARY. opis tej postaci, gdy weszła do baru, była świetna.
    i sama nie wiem, co mogę Ci tutaj napisać.
    weny i siły, by dalej pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plucie... I gumy żucieee.. Saamopoczuuuucie poprawia Ci w ciąż!
      Och, czyli nie będzie Ashide ? :( Się zawiodłam.
      Nie wyszła mi ta akcja z Beto, nie była śmieszna :P
      Bo Rita jest tym, kim ma być :D

      Dziękuje ♥

      Usuń
  2. Hej!
    Dzisiaj nie piszę długo, bo nie mam weny, nawet na pisanie komentarza. Tak bywa, gdy codziennie od świtu do zmierzchu się lata po podwórku bawiąc się w Minecraft w realistycznym świecie. :P Polecam tą zabawę. xD
    A jeśli chodzi o rozdział, to jak zwykle świetny. Nie mam zastrzeżeń. ♥ Ale... ale... Ale Clary nie jest zazdrosna! Rita chce się z nią zaprzyjaźnić? ;_; Oh, to nie wyjdzie!
    Pozdrawiam
    Vielet ♥

    OdpowiedzUsuń