layout by wanilijowa

13.08.2014

Vielet | Rozdział 8

  Piątkowe popołudnie. Jak zawsze, po lekcjach, spotykam się z Emily i Natalie w RestoBand. Jednak, tym razem, w drodze do baru zobaczyłam coś, czego widzieć nie powinnam.
  Zobaczyłam Asha przytulającego jakąś dziewczynę. Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła i moje policzki robią się gorące. Zacisnęłam mocno dłonie w pięści i, starając się nie patrzeć na parę, ruszyłam do restauracji. Całą drogę myślałam o tym debilnym piątku. Co ja zrobiłam, że spotykają mnie same nieprzyjemności? Najpierw ten David, później zakochany Trevor, płacząca Kelsey a teraz Ash i ta dziewczyna... Co jest? Może wreszcie dostaję nauczkę od Boga, za bawienie się uczuciami Asha i Davida? Zapewne tak, moje zachowanie nie było na miejscu. Nie można kochać dwóch osób, do jasnej cholery! Ale teraz kocham tylko mojego przyszłego braciszka. Żadnego innego mężczyznę. Nie licząc Trevora, mojego przyjaciela i taty.
  Weszłam do baru, gdzie od razu odnalazłam stolik, przy którym siedziały moje przyjaciółki. Usiadłam obok nich.
  - Cześć - rzuciłam spokojnie starając się wyrzucić z głowy Asha i tę dziewczynę. - O czym gadacie? - próbowałam wpasować się do rozmowy.
  - O balu - odparła Emily.
  - Clary? Z kim idziesz, co? - zapytała Natalie spoglądając na mnie.
  -  Z nikim, idę sama. - Przecież nie pójdę, ani z Ashem, ani z Davidem. Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli pójdę samotnie na bal.
  - Jak to? - zdziwiła się panna Rose odgarniając włosy na bok. 
  - Normalnie - powiedziałam patrząc przed siebie. Za wszelką cenę starałam się powstrzymać łzy. Nie powinnam płakać przez miłość. 
  - A co z Ashem? A Trevor? Idź z kumplem! - uniosła się Emily.
  - On zaprasza Aa... - zawahałam się. - Nie ważne. Idzie z dziewczyną - dokończyłam. Ufff! O mało co, nie wyjawiłam sekretu mojego przyjaciela!
  - Niby z kim? - zaciekawiła się Natalie.
  - Nie mogę powiedzieć. Dałam słowo - westchnęłam cicho.
  - Clary, nie powiesz przyjaciółkom? - Emily ściągnęła brwi. - Przecież wiesz, że nic nie wygadamy. Nie jesteśmy takie!
  - Ale mu obiecałam, że nie powiem nikomu, bez wyjątku. Tylko mi zaufał, nie mogę go zawieść. Zrozumcie to - wytłumaczyłam spoglądając na przyjaciółki.
  - W porządku, rozumiem. Ale odpowiedz na poprzednie pytanie Natalie: Co z Ashem? - rzekła Emily.
  - Właśnie! Mów! - uśmiechnęła się zainteresowana Nat. Przewróciłam oczami.
  - Nic z Ashem.
  - Nie zaprosił cię? - Natalie zrobiła wielkie oczy. 
  - A dlaczego miałby mnie zapraszać? - wzruszyłam ramionami.
  - Bo cię kocha - powiedziała Emily.
  - Nie kocha mnie. Widziałam go z jakąś dziewczyną. Jest bardzo ładna... - odparłam, mówiąc każde słowo coraz ciszej. 
  - Co?! Z kim?! - wzburzyła się Lily.
  - Nie wiem, nie znam. Chyba nie chodzi do Studia - powiedziałam.
  - Może to jego siostra? - zaproponowała Natalie próbując uratować sytuację. Wiem, że ona chciałaby, aby to była tylko koleżanka, ale ja wiem swoje. Nie mam, aż tak złego wzroku. Chociaż... mam astygmatyzm, ale tak mały, że to, aż śmieszne.
  - Na pewno nie. Wyglądało jakby między nimi było coś więcej... - wytłumaczyłam dziewczynom. - A po za tym Ash ma jedną siostrę, Sarę. Zupełnie inaczej wygląda - dodałam na swoją obronę.
  - Hm, może kuzynka? Mogli się przytulać z tęsknoty, albo pocałować w policzek, Clary - przemówiła mi do rozumu Rose.
  - Hm, trochę inaczej wyglądają powitania z kuzynką. Dziewczyny... po prostu musicie przyjąć to do wiadomości, że on mnie nie kocha, ja go... - ucięłam. Właśnie. Czy ja go kocham? Kocham, to mocne słowo, a ja chyba za często go używam.
  - Ty go co? - chciała wiedzieć Natalie.
  - Nie kocham - szepnęłam niepewnie.
  - Ale przecież... jeszcze niedawno... - zająknęła się Lily łapiąc się za głowę.
  - To było dawno i nieprawda - machnęłam ręką.
  -  Może nie rozmawiajmy o tym. - Natalie zacisnęła wargi, a ja i Emily potakiwałyśmy.
  - Dobry pomysł. Czy my zawsze musimy gadać o chłopakach? - rzuciłam zbulwersowana.
  - Najwyraźniej - parsknęła Natalie, a my do niej po chwili dołączyłyśmy. 

  - Może... pogadajmy o zadaniu od Pabla - zaproponowała Emily ochoczo. - Mamy napisać piosenki. Macie już coś? - Natalie pokręciła głową.
  - To zadanie to jakiś absurd! Ja mam napisać piosenkę o Adelaide? Błagam was! To nie wyjdzie - podniosłam głos.
  - A ja o Drake'u! Wiesz, z chęcią bym się z tobą zamieniła... Dam sobie radę z każdym, ale nie z nim - żaliła się Lily. Nat przewróciła oczami.
  - Przecież ci się podoba... kto wie... Może to zadanie was pogodzi - spojrzałam porozumiewawczo na Natalie.
  - Chyba ja mam najłatwiej - zaśmiała się cicho dziewczyna.
  - Chyba tak! - uśmiechnęłam się.
  - Kto pisze o was? - zapytała Nat.
  - Ash - rzuciłam beznamiętnie, jak najciszej mogłam. Wbiłam wzrok w czerwoną serwetkę, która leżała obezwładniona na stole. Sięgnęłam po koktajl pomarańczowy, którego nie tknęłam od początku rozmowy, i wzięłam łyka napoju.
  - Wiesz, jak on się zachowuje? - złapała się za głowę blondwłosa. - To jest jakaś masakra! Wciąż nabzdyczony, niezadowolony, niemiły... - mówiła. - A o mnie pisze Patryzja - dodała po chwili.
  - O kim mówisz Lily? - zapytałam zdezorientowana.
  - Załamka po prostu! - dodała Natalie.
  - O co chodzi?! - powtórzyłam.
  - Mówię o Drake'u. Próbowałam chodzić za nim, ale tak się nie da. Nie potrafię napisać o nim piosenki - odparła zakładając ręce, Emily.
  - Zakochany... - szepnęłam sama do siebie z ironią.
  - Zakochany to on jest z pewnością, ale tylko w sobie, lub w swoim odbiciu lustrzanym. Nic go nie obchodzi - dopowiedziała ostro piętnastolatka.
  - Ty go obchodzisz - zaprzeczyłam.
  - To prawda - potwierdziła Natalie opierając twarz o dłonie. - No nie! - dorzuciła po chwili ciszy.
  - Co jest? - zaniepokoiłam się.
  -  Nawet, jak byśmy chciały zmienić tor naszych rozmów, to i tak zawrócą one ku chłopakom! - wyjaśniła dziewczyna.
  - Niestety to prawda - szepnęłam.
  - To moja wina, przepraszam... - powiedziała Emily, a ja i Natalie, jak na sygnał, przewróciłyśmy oczami wzdychając.
  - Nieprawda - wyparła Nat.
  - Przesadzasz Lily.
  - Nie, nie przesadzam. Ja zaczęłam o Drake'u... - ciągnęła Emily, ale widząc moją minę przestała. - Dobra. Zrobiłyście już zakupy na bal? Miałam iść z wami, ale niestety, musiałam się zaopiekować siostrą - rzekła przepraszającym tonem.
  - Ja nie miałam czasu... Chyba wolę iść w sukience mamy niż wydawać masę kasy na jeden wieczór - wyjaśniłam krzywiąc się na myśl o wysokich obcasach, najbardziej niewygodnych butach świata i długiej sukience, o którą będę się co rusz potykać!
  - A ty, Nat? - Emily zwróciła się do dziewczyny.
  - Ja nie mam co ubrać, założę dresy - zaśmiała się Natalie.
  - Ej, dla Oskara musisz się wystroić! - parsknęłam.
  - Dresy, serio? A wy jakoś mi kazałyście sukienkę założyć... Właściwie, to Paula głównie się ze mną o to kłóciła - przewróciła oczami Lily.
  - Ja nic nie mówiłam - broniłam się, na co Natalie spiorunowała mnie wzrokiem, co w jej mniemaniu oznacza uprzejme "Zamknij mordę." - Widziałam, jak się wymknęliście na przerwie! - pokazałam jej język.
  - A nawet jeżeli to co? - rzekła Price ze stoickim spokojem. 
  - A ty co zakładasz, Lily? - zapytałam uśmiechając się z satysfakcją.
  - Eee... Ale co? - Blondynka oderwała wzrok od ekranu jej niebieskiego telefonu.
  - Chodzi o bal... co zakładasz? - powtórzyłam obrzucając ją badawczym wzrokiem.
  - Aaaa... bal! Turkusową sukienkę, moja siostra chciała mi wcisnąć różową ale się nie dałam - uśmiechnęła się niepewnie, na co Natalie zachichotała pod nosem.
  - Lily... co jest? Drake? - walnęłam wprost, a Emily jeszcze raz spojrzała na telefon.
  - Em... nie nic. Co? Znowu mamy gadać o chłopakach? - westchnęła.
  - Nie, ale widzę, że coś nie tak - wyjaśniłam.
  - Po prostu... - podrapała się za głową. - Martwię się trochę o moją mamę...
  - Co się stało? - Naty położyła dłoń na jej ramieniu. Słuchałam całej rozmowy w ciszy.
  - Nie chcę się użalać, dziewczyny... - szepnęła Emily
  - Oj, przestań! Mów!
  - Nie uśmiecha się ostatnio w ogóle, a dzisiaj, jak brałam ze skrzynki pocztowej listy, zobaczyłam jakiś list do mojej mamy. Wezwanie do szpitala z powodu jakiś niemałych problemów zdrowotnych. - Emily była na skraju załamania. W jej zazwyczaj radosnych oczach dostrzegłam łzy bezsilności. Jedna za drugą spływały po jej policzku. Poczułam, jak wypełnia mnie gorycz i współczucie.
  - Ojej... - jęknęłam. Dosłownie odebrało mi mowę, nie wiedziałam co powiedzieć.
  - Emily... myślisz, że to coś poważnego? - zapytała Natalie starając się być delikatną.
  - Jak znam swoje szczęście i szczęście mojej rodziny, myślę, że tak. Kiedyś była w szpitalu z jakimś problemem i lekarze mówili, że jeszcze będzie musiała się do nich zgłosić. Ten czas nadszedł teraz... - Emily zakryła twarz dłońmi. - Nie wiem, co dokładnie się dzieje, ale nie mam zamiaru ją o to pytać. Pogorszę tylko sytuację... Jeśli ona odejdzie, choć tego nie chcę, zwariuję. Bóg odebrał mi ojca, wystarczy.
  - Może nie mówmy o tym? To smutne... I widzę, że to dla ciebie też nie jest przyjemne, wybacz - westchnęłam. - Ale pamiętaj Lily... zawsze możesz na nas liczyć - zapewniłam patrząc na nią z powagą.
  - Mówiłam, że nie chcę się zwierzać... Wiecie co, za dużo tego. Zastanawiam się nad odejściem - powiedziała cicho Lily.
  - Ze Studia?! - podniosła głos Natalie.
  - Nie możesz! - zaprzeczyłam.
  - Miałyście rację, mam dużo gorsze problemy niż jakieś głupie piosenki. Chciałam to trzymać w sobie, ale nie umiałam. Po prostu nie daję rady. Przez ten czas będę musiała się opiekować moją siostrą... - Z oka Lily popłynęło kilka, malutkich łezek.
  - Pomożemy ci! - zaoferowała Natalie.
  - Z czym? Ze Studiem?
  - Ze wszystkim. Razem damy radę - rzekłam pocieszająco.
  - Macie własne problemy - burknęła Lily błądząc wzrokiem po restauracji. Wtedy zerknęłam na zegarek. Zbliżała się siedemnasta. Już naprawdę długo tu siedzimy. 
  - Ja nie mam - odezwała się brązowowłosa.
  - Ja już nie mam. Mogę pomagać od poniedziałku do Niedzieli - zachichotałam.
  - Dziękuję wam, jesteście najlepsze! - stwierdziła wesoło Emily przytulając nas.

  Wtedy rozbrzmiał dzwonek telefonu. "I will love you... Like a never been hurt... Never been hurt...*" Natalie, aż podskoczyła wytrącona z czytania lektury magazynu. 
  - Kto może dzwonić do ciebie o dwudziestej? - skrzywiła się i zerknęła na telefon. Wzruszyłam ramionami i przystawiłam komórkę do ucha.
  - Halo, Clary... - powiedziałam niepewnie, a Nat zrobiła wielkie oczy i przystawiła ucho do słuchawki, by słyszeć rozmowę. Głos po drugiej stronie mnie zbił z tropu.
  - Hej, Clary, tu David - usłyszałam. Miałam ochotę się rozłączyć, ale z niewiadomych przyczyn tego nie zrobiłam.
  - Czego? - rzuciłam zdenerwowana.
  - Humorek dopisuje, co? - mówił chamsko, a ja robiłam się z każdą chwilą coraz bardziej czerwona. Natalie rozdziawiła usta słysząc jego słowa. Odsunęła się ode mnie i usiadła na drugim końcu łóżka przyglądając się mi.
  - Czego? - powtórzyłam przez zaciśnięte zęby. Usłyszałam, jak chłopak przełknął ślinę. Zerknęłam na Natalie, która już miała rękę w buzi z zamiarem obgryzienia paznokcia, ale się powstrzymała. 
  - Powiedziałaś wczoraj, że mnie kochasz - odparł. Moja broda zadrżała. Naprawdę, kusiło mnie niemiłosiernie, by wcisnąć tą czerwoną słuchawkę.
  - Kochałam - poprawiłam. - To przeszłość - dodałam i cisnęłam telefonem w poduszkę leżącą na podłodze, po czym ukryłam twarz w dłoniach. Nat przyglądała mi się ze smutną miną.
  - Przykro mi... ale mówiłaś, że on już nic nie znaczy, więc... - zawahała się, ale postanowiła nie kończyć. Po chwili telefon znowu zadzwonił, ale żadna z nas nawet się nie ruszyła. Zignorowałyśmy to. Gdy dzwonek ucichł odważyłam się odezwać:
  - Kłamałam. Jest dla mnie cholernie ważny - szepnęłam. Natalie westchnęła ciężko.
  - Ale skoro cię rani, nie powinnaś o nim myśleć. To zwykły leszcz - wyjaśniła smutno Nat. Ściągnęłam brwi słysząc ostatnie słowo jej wypowiedzi.
  - Leszcz? - powtórzyłam, a Natalie pokiwała triumfalnie głową.
  - Tak, leszcz - potwierdziła szatynka. 
  - Aha... - jęknęłam niepewnie dziwnie spoglądając na dziewczynę. Po chwili oby dwie się zaśmiałyśmy, aż zaczęły nas boleć brzuchy.

  - Tylko wezmę teczkę! - powiedziałam do znudzonej Kelsey. W sumie nic dziwnego, że ma taką minę. Jest sobota, a ja każę jej iść do szkoły. Ale tylko po teczkę! To nie jest, aż takie straszne! Dziewczyna nie była przekonana, może bała się spotkać Eddiego, który czasem przychodzi w weekend pod Studio zagrać z kumplami (w tym z Davidem), więc złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w stronę szkoły.
  - A co jeśli... - zaczęła. Spojrzałam na nią surowo i zaprzeczyłam:
  - Spokojnie, nie spotkasz... - zawahałam się przed powiedzeniem jego imienia. Źrenice Kels gwałtownie się rozszerzyły. - tej osoby, której nie chcesz spotkać - dokończyłam po chwili namysłu. Panna Santiago uciekła wzrokiem w bok, a ja zaciągnęłam ją do szkoły.
  Podeszłyśmy do mojej szafki, a ja szybko przekręciłam kłódkę, otworzyłam drzwiczki i wyjęłam błękitną teczkę.
  - I co? Nie spotkałyśmy sama wiesz kogo - rzuciłam w stronę dziewczyny. Szatynka potrząsnęła pośpiesznie głową. Już miałyśmy wychodzić, gdy zza naszych pleców usłyszałyśmy głos Antonia.
  - Ooo! Kelsey i Clarissa! Jak dobrze was widzieć! - odparł wesoło nauczyciel. Odwróciłyśmy się w jego stronę. Na widok rozweselonego mężczyzny kąciki ust mojej przyjaciółki automatycznie powędrowały ku górze.
  - Witaj Antonio - odparła.
  - Dziewczynki, posłuchajcie, mam dla was misję! - zaśmiał się serdecznie. - Ktoś musi się zająć oprawą muzyczną balu jesiennego w piątek. Miałybyście ochotę pośpiewać trochę? - wyjaśnił z uśmiechem. Rozpromieniłam się.
  - Oczywiście! Ja z chęcią! A ty Kels? - zwróciłam się do dziewczyny, która gwałtownie zbladła. - Co się stało? - zaniepokoiłam się. Antonio spojrzał na zegarek i otwierając szerzej oczy powiedział:
  - Muszę już iść, wybaczcie. Zastanówcie się i dajcie mi odpowiedź w poniedziałek.
  Właściciel odszedł, a ja spojrzałam zdziwiona na Kelsey.
  - Co się dzieje? Kelsey? - zapytałam pół głosem.
  - Przecież nie zaśpiewam! - wyparowała. Zacisnęłam usta i zaczęłam rozglądać się po okolicy.
  - Zastanów się - rzekłam cmokając ustami. Ona machnęła ręką i odeszła.
  I co tu zrobić? Jak ma pokonać swój lęk?

  Weszłam do RestoBandu i szybko odnalazłam stolik, przy którym siedział Ashallyn. Umówiliśmy się dzisiaj na pisanie piosenki. Mam nadzieję, że rozmowa z Antoniem mnie nie opóźniła. Ruszyłam w jego stronę, gdy poczułam czyjeś ostre paznokcie wbijające mi się w skórę na ramieniu. Syknęłam z bólu i odwróciłam się w tą stronę. Za mną stała Adelaide z triumfalną miną.
  - Ade... - nie zdążyłam nic powiedzieć, a brunetka cisnęła we mnie plikiem kartek pisanych różowym drukiem i pisnęła:
  - To jest moja autobiografia. Masz ją przeczytać i napisać na jej podstawie piosenkę. Nie będę tracić mojego cennego czasu, na taką mrówkę jak ty, bo ja jestem królową - podkreśliła złowrogo ostatnie słowo. Chyba szerszeniem, dodałam w myślach. Caverra odeszła w towarzystwie swojej siostry, a zarazem poddanej, Fleur. Wywróciłam oczami i spojrzałam z niechęcią na plik, po czym odwróciłam się w stronę Asha który spoglądał na mnie pytająco.
  - Wszystko w porządku? - zapytał, gdy podeszłam do stolika.
  - Jak zawsze - wzruszyłam ramionami. Usiadłam naprzeciw niego. Tennant wyciągnął z kieszeni kurtki mały, czarny notes i długopis.
  - No... a co tam u twojego chłopaka? - dodał ciszej. Ściągnęłam brwi. O kim on do jasnej cholery mówi?!
  - Co? - zdziwiłam się. - Ja nie mam chłopaka! - zaprzeczyłam zmieszana.
  - A ten... Trevis... Trevor? - zapytał drapiąc się za głową. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Śmiałam się tak głośno, że połowa ludzi w barze, zaczęła zwracać na nas uwagę.
  - To jest mój przyjaciel! - parsknęłam starając się zatrzymać śmiech.
  - Aaa... - Tennant uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Pewnie, gdyby nie pewna dość znacząca w tej sytuacji rzecz, ten uśmiech by mnie zauroczył. ALE. Jest jeszcze ta dziewczyna. Chodzi o tą, z którą był wczoraj po lekcjach przed Studiem21.
  - Ale nie przyszliśmy tu gadać o Trevorze - rzuciłam zniecierpliwiona stukając obcasem buta o podłogę. - Chcę to jak najszybciej skończyć - dodałam ostro.
  - Coś dzisiaj nie masz humoru - burknął chłopak, na co ja spiorunowałam go wzrokiem. - Ale dobrze... przejdźmy do właściwej części naszego spotkania. Muszę napisać o tobie piosenkę, czyli muszę cię lepiej poznać. Postanowiłem - przerwał, by sprawdzić czy go słucham - że zadam ci parę prostych pytań, z których wywnioskuję, jaka jesteś, i piosenka sama się napisze - wyjaśnił uśmiechając się zadziornie. Nie mogłam nie odwzajemnić, tak pięknego uśmiechu. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytał, a ja przewróciłam oczami śmiejąc się.
  - A co to ma do rzeczy? Będziesz śpiewał o moim ulubionym kolorze? - parsknęłam.
  - Każda informacja est kluczowa do ukończenia dzieła - wytłumaczył. Ta odpowiedź mnie kompletnie zamurowała! Rozejrzałam się po barze. Nie wiedziałam co powiedzieć.
  - Okey... niebieski - odparłam spokojnie. Ash uśmiechnął się zadowolony.
  Muszę przyznać, że Ash bardzo mnie... hm... jakby to nazwać... pociąga. Intryguje mnie samą swoją osobowością. Jest trochę niedostępny i tajemniczy, co sprawia, że chcę go odkrywać. Czasem mnie denerwuje swoim zachowaniem, ale to chyba dobrze, że nie jest... łatwy? Można to tak nazwać? Mam nadzieję, że owszem. Tak czy inaczej, zależy mi na nim i chciałabym być bliżej go, ale co z tą dziewczyną? ta myśl nie daje mi spokoju od początku weekendu.
  - Jaki jest twój ulubiony gatunek muzyki? - No! Wreszcie przechodzi do konkretów!
  - Rock i nieco popu.
  - Ulubiony wykonawca?
  - Demi Lovato i Lodovica Comello.
  - Ulubiona piosenka?
  - "Universo" z repertuaru Lodovici Comello.
  - Zaśpiewaj.
  - Co?! - wzburzyłam się. Ash widząc moją reakcję zaśmiał się. Skrzywiłam się i potrząsnęłam głową na "nie". Czy on zgłupiał?
  - Normalnie, zaśpiewaj, proszę - poprosił robiąc minę zbitego psiaka. Przez chwile patrzyłam w jego śliczne oczy, ale po chwili zerwałam kontakt wzrokowy.
  - Moja odpowiedź brzmi: nie - podkreśliłam zakładając ręce. - Niby jaką piosenkę, co? I serio? Tutaj? Przy. Ludziach. Nigdy - dorzuciłam. Ashallyn wywrócił oczami.
  - Chcesz być piosenkarką, a nie możesz nawet zaśpiewać piosenki w miejscu publicznym - szepnął sam do siebie. - Zaśpiewaj "Universo". Nie dla mnie, dla siebie - powiedział. Przez chwilę zastanawiałam się, co mu odpowiedzieć.
  - No dobra... - rzuciłam z niechęcią. Słysząc moją odpowiedź, chłopak rozpromienił się, chwycił mnie za rękę, i pociągnął na scenę. Szybko stanął przy keyboardzie i podał mi mikrofon. Czułam, jak się trzęsę, a oczy wszystkich w RestoBand zwrócone są ku mnie. Moja broda drżała, a ręce traciły siłę, by trzymać mikrofon.
  Gdy usłyszałam pierwsze nuty Universo miałam wrażenie, że żołądek podskoczył mi do gardła, a ja zaraz zemdleję. Wtedy napotkałam dodające otuchy spojrzenie Asha. Mrugnął do mnie lewym okiem, a ja się rozpromieniłam. Nadal nie byłam pewna, czy dam radę, ale trzeba spróbować. Nie dla niego, dla mnie.

Otro sueño esfumado que no me deja esperanzas
No me rindo, no me rindo


  
Zaczęłam śpiewać dość nieśmiało i każde słowo było śpiewane bardzo wysoko, za wysoko jak na moją tonację. Śpiewałam niepewnie i już miałam zaprzestać, gdy Ash szepnął do mnie "dasz radę". To dodało mi odwagi i śpiewałam coraz pewniej. Stałam cały czas odwrócona tyłem do publiczności, która z coraz większą ciekawością obserwowała mój występ. Co ja gadam. Nasz występ.

Por más que el mundo gire así
Mi propio mundo sigue y no me rindo
No, no me rindo
Lo que me envuelve ahora no tiene final
Porque yo vivo como si todo es posible

Śpiewałam coraz pewniej, a mój głos niósł się w pomieszczeniu. Gdy poczułam, że jestem gotowa, odwróciłam się, akurat w refrenie.
Voy viajando en el universo
Renaciendo, reviviendo mis sueños, mis sueños
Porque voy viajando en el universo
Buscando lo que se ha perdido
Juro que lo haré


Piosenkę dokończyłam pewnie i zdecydowanie. To było niesamowite. Cały czas czułam w sobie magię. Magię, którą mam zamiar tworzyć w przyszłości. Chodzi o magię muzyki. Tak bardzo się cieszę, że Ash namówił mnie do występu przed publicznością! Gdy instrument, na którym grał Ash, ucichł wszyscy zaczęli bić brawa, a moje policzki robiły się gorące i uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wtedy Ash podszedł do mnie i objął. Uśmiechnął się do mnie ciepło. Tą chwilę jednak musiał ktoś zniszczyć. Na scenę wparowała dziewczyna, z którą widziałam Asha w piątek. Była zła, i to bardzo!
- Ashllyn! Idziemy! - rzuciła piskliwym głosem, po czym chwyciła chłopaka za rękę i wyprowadziła z baru. Jeszcze chwilę go widziałam, po czym zniknął w tłumie, a ja zostałam sama na scenie.

[Długi rozdział, a kiepski. *facepalm* Przepraszam, następny będzie lepszy. Dedykuję go Kathy i Sarze. :) Zapraszam do udziału w naborze. - Vielet]

SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO SKOMENTOWANIA.

3 komentarze:

  1. Czesc! Napisze dzis krotko i bez polskich znakow, ale wybacz, jestem na tablecie. Niech zgadne, Ash przytulal Rite, czy kogos innego? Chlopcy, to zawsze musza cos zepsuc, eh. Chyba najlepsza w calym rozdziale byla rozmowa Clary, Nat i Lily, uwielbiam ta trojke. Jest mi baaaardzo szkoda Rose, jej mama bedzie w szpitalu... Boze. :( Mam nadzieje, ze Kelsey odwazy sie zaspiewac na balu. Ade mnie rozwalila. :D Nie chcialabym byc w skorze Clarissy... Pozniej Ashallyn, znowu. Jackson na pewno swietnie zaspiewala ;) No i znowu ta laska. Ugh, nie polubilam jej :\ Czekam na kolejny rozdzial z niecierpliwoscia, Karola.

    OdpowiedzUsuń
  2. długi? owszem.
    beznadziejny? skądże znowu! i nie rób mi tu facepalmów (nie mam pojęcia, czy to się odmienia), bo rozdział jest fantastyczny.
    miałaś rację. ta rozmowa naprawdę wyszła na dość długą pogawędkę. ;)
    cóż, ja mogę powiedzieć?
    najbardziej do gustu przypadła mi Ashissa. no bo, jak tu nie kochać tej parki?!
    szczytem moich marzeń jest, by na balu potańcowali i złączyli usta w czułym pocałunku.
    wiem, że to nie nastąpi prędko, ale pomarzyć zawsze można. ;D

    trzymaj się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy robią ooo xd
    Dziękuję za dedykację.
    Na początku uprzedzam, moje komentarze wpływają okropnie na psychikę.

    Vielet, rozdział cudowny.
    najlepsza jest ta ostatnia scena.Coś będzie na rzeczy z tą dwójką ja to wiem :d
    A z Kelsey taki leń xd
    Rozmowa dziewczyn na początku mi się podoba :D
    " bo ja jestem królową - podkreśliła"- coś kojarzę bardzo dobrze te słowa.

    Czekam na kolejny ^^ i weny :D

    OdpowiedzUsuń