layout by wanilijowa

1.09.2014

Julia Kwiatonators | Rozdział 1

**********
Włączyłam radio. Rozległ się donośny głos dorosłego mężczyzny: Dzisiejszy dzień zapowiada się słonecznie. Mamy dzisiaj 2 września - pierwszy dzień szkoły. Uczniowie powracają do szkół po 2 miesięcznej przerwie. Minęła godzina 8.00. A teraz piosenka z 10 miejsca z wakacyjnej listy przebojów tego lata "Encender nuestra luz".
Moja ulubiona piosenka. Podkręcam regulator i zaczynam śpiewać:
Chicas amigas de verdad
Haciendo realidad
Los sueños y las fantasias
Con decision y sin dudar con los pies sobre la tierra
Hasta el cielo vuelo oh-oh
Gwałtownie zahamowałam uderzając głową w kierownicę. Zapomniałam, że prowadzę (znowu). Samochód, który jechał za mną, wyminął mnie i zatrzymał się równając się ze mną szybami. Opuścił okno, tym ruchem zmuszając mnie do tego samego. Był to młody i przystojny chłopak, ale raczej nie zatrzymał się tu by zemną milo pogadać. Wysłuchałam się wyzwisk pod moim adresem. Odjechał zbulwersowany. Wyłączyłam radio i ruszyłam w dalszą drogę. Prawo jazdy mam od niedawna i jeszcze się w tym nie wprawiłam. Ale, żeby się tak wściekać. Idiota. Choć ładny to i tak idiota. Przyznaję mój błąd, ale powinien panować nad swoimi emocjami. Przerwałam moje rozmyślania, gdyż jestem już pod domem Élisabeth. Delikatnie parkuję, lecz źle odliczam odległość i uderzam w śmietnik, który przewraca się pod siłą uderzenia i przewraca się z głośnym hukiem. Eh... Muszę jeszcze poćwiczyć. Powoli zbieram śmieci porozrzucane po całym podjeździe. Gdy się z tym uporałam, chwytam torbę leżącą na przednim siedzeniu i idę do drzwi. Bez zbędnych ceregieli, wchodzę do środka.

30 minut wcześniej
Dryń, dryń, dryń
ŁUBUDU. Dryń, dry… Mój budzik wylądował na ścianie. Pierwszy dzień szkoły i już go rozwaliłam. No cóż... Trzeba wstawać już 7.00. Zatopiłam twarz w poduszce.
ŁUBUDU.
Leże na podłodze.
-Wstawaj. Spóźnisz się do szkoły.- powiedział od niechcenia Xabi.
-Nie musiałeś zrzucać mnie z łóżka. A, która jest godzina?- odburknęłam podnosząc się z podłogi.
-7.30 radzę ci się pośpieszyć.- powiedział na odchodnym, trzaskając drzwiami.
-7.30.?- rozmyślałam rozmasowując obolałą głowę.
-Zaraz się spóźnię!- krzyknęłam chwytając telefon i wybierając numer mojej przyjaciółki. Po pięciu sygnałach odebrała:
-Co tak długo nie odbierałaś?- zapytałam z naganą w głosie.
-Szukałam telefonu.- odparła ziewając
-Mam nadzieję, że jesteś już gotowa. Będę u ciebie za 15 minut.- po tych słowach pierwsza zakończyłam rozmowę.
Odłożyłam telefon. Chwyciłam ubrania przygotowane wcześniej i biegiem udałam się do łazienki. Zrobiłam szybko makijaż, zabrałam torebkę, kluczyki i ruszyłam w stronę drzwi. Przed drzwiami zatrzymała mnie mama.
-Miłego dnia kochanie. Uważaj na drodze.- ucałowała mnie w policzek.
-Pa.- po tych słowach wyszłam z domu zmierzając w stronę samochodu.

**********
Zdjęłam buty udałam się do kuchni w między czasie mijając Élisabeth, myjącą zęby, z rozpiętą sukienką i nieujarzmioną burzą włosów na głowie. Wyjęłam z lodówki składniki, potrzebne na naleśniki i zaczęłam je przygotowywać. Gdy miałam dolać mleka, poczułam się spragniona i trochę odlałam do osobnej szklanki. Gdy tylko nabrałam płynu w usta, szybko go wyplułam, czując kwaskowaty smak. Tym odruchem przyciągnęłam uwagę Élis.
-Coś nie tak? - spytała patrząc na mnie z ukosa, w tym samym czasie zapinając bransoletkę na swoim nadgarstku.
-To mleko jest skisłe! - odpowiedziałam z wyrzutem, ścierając mleko z podłogi, które jeszcze przed chwila było w mojej buzi.
Zaraz przyniosę ci nowe mleko ze spiżarni. - mówiąc to zniknęła za drzwiami.
Sytuację tą skomentowałam teatralnie wywracając oczami i zabierając się za dalsze przygotowania posiłku. Gdy już dostałam owy produkt, zmieszałam go wraz z pozostałymi składnikami. Nalałam ciasto na rozgrzaną patelnię, gdy dobiegł mnie głos mojej przyjaciółki:
-Pati, pomożesz mi?
Czego ona znowu chce ode mnie? Zapominając o naleśniku udałam się w stronę, z której dobiegł mnie głos Élis.
**********
Kończyłam układać fryzurę ciemnowłosej, gdy powietrze przeciął pisk, dochodzący z kuchni.
-Naleśniki! - krzyknęłam i biegiem ruszyłam do zadymionego pomieszczenia.

_____________________________
[Przepraszam za tak długą zwłokę, gdyż byłam na obozie i moja wena nie chciała ze mną współpracować. I tak prezentuje się rozdziała pierwszy. Nie jest może zbyt długi, ale mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali. Rozdział nie należy do jednych z lepszych, mam nadzieję, że macie odmienne zdanie na ten temat i podzielicie się nim ze mną w komentarzach. Rozdział powstał w współpracy z moja przyjaciółką. Na początku rozdziały mogą wydawać się podobne, ale następne rozdziały będą się już od siebie różnić. Życzcie mi weny i do zobaczenia.]

SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO SKOMENTOWANIA.


3 komentarze:

  1. Haha XD
    Dodałaś :)
    Ten moment z budzikiem :D
    Najlepszy :D
    Weny i do jutra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! ♥
    Komentarz nie będzie długi, podobnie jak rozdział - przepraszam. :) Wydaje mi się, że chłopak z sąsiedniego samochodu będzie grał większą rolę w życiu Patrizji, mylę się może? Bardzo mi się podoba, a Xabi... To jej brat, tak? Wybacz, do końca nie zapoznałam się jeszcze z postaciami i ich rodzinami. :x Co tu jeszcze dodać? Życzę weny i czekam na kolejne (na pewno wspaniałe) opowiadania. Miejmy nadzieję, że następny rozdział ujrzymy trochę szybciej. :)
    Karola. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak wspaniały komentarz<33
      Z chłopakiem z samochodu, może być dłuższa historia.
      Jej brat nosi imię Xabi.
      Jeszcze raz wielkie dzięki i postaram się dodać wcześniej :***

      Usuń